W promieniach słońca na soczyście zielonej trawie dumnie stoi gigantyczna zjeżdżalnia. Przeszło tuzin dzieci bawi się dziś w Parku. Z wysokości słychać szmer zjeżdżających latorośli. Wspinaczka na szczyt jest ekscytująca. Maluchy szybko pokonują przewyższenie łapiąc się zwinnie pomocnych w tym sznurów. Na szczycie skok w dół, uniesione ręce i okrzyki szczęścia. Oprócz prędkości brzdące osiągają stan rozpromienionej radości.
Obok w małpim gaju gwarno od wesołych brzdący pławiących się w piłeczkach. Krążą tunelami by ponownie zatopić się w kolorowych kulach. Szum małych stópek biegających pomiędzy atrakcjami daje poczucie wolności. Dziatwa w ferworze przyjemnej rozrywki zajęta jest sobą. Podszedłem do Alicji – mamy 3 letniego Adama – która właśnie przygotowuje karkówkę na grillu jednocześnie rozmawiając ze swoimi koleżankami. „Widzę ręce pełne pracy” – rozpocząłem rozmowę, „tak! za około pół godziny zawołamy pociechy na posiłek.
Przed moimi oczami widnieje czyste szaleństwo. Dzieci śmigają między huśtawkami, domkami, mostkami z lin, wdrapują się na bocianie gniazdo. Często tatusiowie bujają się z maluchami na huśtawce równoważnej. Wzrokiem ciężko było ogarnąć zabawę.
Pod wieczór zdrowo zmęczone, swawolne towarzystwo szykowało się do wyjazdu. „Lubię tu przyjeżdżać” – powiedziała do mnie Alicja żegnając się. „Moje szkraby wyszalały się więc będę miała spokojny wieczór dla siebie”.